Najpierw był Halloween. W domu
i na działce.
Potem – symbolicznie – światełko dla wszystkich, którzy odeszli i których zachowaliśmy w pamięci.
My jak zwykle wszystkie te atrakcje i tradycje przespałyśmy.
Bardzo żałujemy, że nie ma nas na działce. Tam jest fajne (i przystojne) towarzystwo.
Ja bym
pogoniła, ale Lusia pewnie by się zaprzyjaźniła.
I w ogóle się dzieje. Rozpanoszyły się dziki. I w pobliskim lasku,
i na działkach. Podeszły też pod naszą, ale na szczęście mamy solidną zaporę.
Najpiękniejsza trawa już przybrała zimowe barwy i powiewa siwymi pióropuszami.
A po jesiennej burzy nad bemowskim lasem pojawiła się tęcza – symbol nadziei na lepszą przyszłość. I tego się trzymajmy 😊
Piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
Nie cierpię listopada zwłaszcza, że moje urodziny wypadają w tym miesiącu. Brrr.
OdpowiedzUsuńKociarz