Już nastał,
po upiornej fajerwerkowej nocy zwanej przez ludzi sylwestrem. Nie pojmujemy, jak
można nam – psom, kotom, ptakom, dzikim zwierzętom również – świadomie przysparzać
cierpienia i jeszcze nazywać to „tradycją” i „dobrą zabawą”. Że nie wspomnę o dodatkowym zanieczyszczeniu powietrza. Wszelkie apele na nic!
Ja
kolejną taką doroczną „zabawę” jak zwykle spędziłam w najdalszym kącie łazienki
☹( A mogłam kulturalnie posiedzieć w
eleganckim pudełku, które zostało po prezentach.
Lusia ma
na huk i petardy wywalone – dziwne, bo przecież głucha nie jest. Tak jej minął najgorszy czas.
Ale
mamy już za sobą, choć sylwestrowe niedobitki jeszcze co i rusz pukają z resztek hukowych wynalazków. Trzeba wykorzystać, żeby się nie zmarnowały. A ile kasy na nie poszło, ile karmy by za to było dla bezdomnych zwierzaków...
Dobrego
wam, drodzy Przyjaciele, roku 2024, w zdrowiu i spokoju.