Długo nie pisałam, ale też Nowy Rok zaczął się dla nas nie najlepiej. U Lusi zdiagnozowano początki IBD (nieswoiste zapalenie jelit), czyli to samo, na co chorował Maciek. Przewlekle i nieuleczalnie.
Ale na razie się nie poddajemy. Nastała specjalna dieta, która siłą rzeczy i mnie objęła. Nie za bardzo nam te nowe „dania” smakują, ale cóż… skoro dla zdrowotności. Dla mnie czasem coś innego przemycą, ale Luśka ma pełny szlaban ☹
Czym się pocieszamy? Snem oczywiście, wszak to także zdrowie.
Na działce tymczasem życie kwitnie. Grzybowe również.
Jak co roku działa ptasia stołówka.
Po długiej przerwie (już się martwiliśmy) pojawiły się mazurki. Raptem dwa, ale dobre i to, do tej pory w ogóle ich nie było. A mamy tyle kaszy jaglanej…
Sikorek jest najwięcej. Lubią słoninkę.
Rudzik jeden – nasz wierny przyjaciel, zawsze na posterunku.