Wygląda na to, że wróciłam do domu w samą porę. Zimno i mokro, choć przyśnieżyło ładnie.
Co nie znaczy, że wszystko wróciło do normy. Nie potrafię się
przystosować. Wstyd się przyznać, ale musiałam sięgnąć po... kapsułki
uspokajające. Już sama nie wiem: czy ja jestem kotka działkowa, czy domowa?
Lusia jest uniwersalna, ja niestety nie. Tęsknię za przestrzenią i wolnością, co
komunikuję zdecydowanie zbyt głośno. No nic, powoli się przyzwyczaję. Byle do
wiosny...
A tymczasem na działce zimowy sezon stołówkowy otwarty. Pojawili się stali bywalcy – dzięcioł,
sikorkii rudzik.Dumnie powiewają ośnieżone pióropusze naszych traw.
Ozdobne rośliny ozdobnie (i już świątecznie) zabezpieczone.
No masz Tosiu i Lusiu nie pokazalyscie się na zdjęciach! Mam nadzieję, że w następnym wpisie pochwalicie się jakie macie fajne spanka z dala od tego zimna :)
OdpowiedzUsuńOdliczajmy czas do 21 grudnia, to jest najkrótszego dnia w roku. Bo gdy on minie, dnia zacznie przybywać i przez to wiosna coraz bliżej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kociarz
Śnieg jest bardzo zimny, siedmiomilowe buty konieczne ;)
OdpowiedzUsuń