Upały nas dobiły, choć jako koty lubimy się wygrzewać.
Do domu przytargali jakieś dziwne urządzenie, podobno chłodzące, ale nam się wcale nie podoba.
To już wolimy się ze sobą naparzać.
Porządkowanie działki też idzie jak krew z nosa. Czyli po kawałku. Ostatnio odbyła się akcja „Ratujemy porzeczki”, bo zarosły niczym dziki busz. Brawo Matka!
Może poszłoby szybciej, gdybyśmy tam były, a może nie… Działki się zmieniły, koty coraz nie milej widziane, za to piszczące dzieciaki i owszem. Nowe zastępuje stare, niby rzecz naturalna, ale jak się patrzy na takie pobojowisko, żal ściska. To była nasza zaprzyjaźniona działka w sąsiedztwie, bardzo lubiłyśmy i ją, i tamtejszych ludzi. Jak tylko się pojawiali, biegłyśmy w gościnę.
Ale cóż. My też mamy fajną. I choć pewnie już nigdy na nią nie pojedziemy, bacznie (z domu) wszystko śledzimy. Telepatycznie, bo my KOTY mamy nadprzyrodzone zmysły.