Lusia wróciła pierwsza. Zanim ja dotarłam, zdążyła się porządnie wyspać w swoich ulubionych becikach.
W przeciwieństwie do mnie z powrotu jest zadowolona. A mi się wcale w domu nie podoba. Owszem, też chętnie pospałam w ciepełku,
ale... na jesiennych liściach też nie było źle.
A tu straszliwa nuuuda!
Poza tym bałagan tu mają na stole, ledwo się mieszczę. A to z kolei było zawsze moje ulubione miejsce. Nie pozostaje nic innego, jak wziąć się za porządki, żeby zapewnić sobie jaki taki komfort życia. Skoro już trzeba w tym więźniu zostać na zimę.
Na koniec wakacji spotkała mnie miła niespodzianka – przyszedł pożegnać się bytujący w pobliżu czarny kot, prawie mój bliźniak, tylko bez jednego oczka :(
Ostatni jesienny look na działkę.
Na niszczycielskie dzieło bobrów.
I na miłosne dęby w lesie. Będziemy tęsknić :(
Jesień i zima szybko zlecą. Ani się obejrzycie, nastanie czas wiosennych roztopów. Pozdrawiam i aby do wiosny!
OdpowiedzUsuńKociarz